DT News - Poland - Zwracajmy uwagę, co kryje się za produktem „eko” czy „bio”

Search Dental Tribune

Zwracajmy uwagę, co kryje się za produktem „eko” czy „bio”

śro. 17 października 2018

ratować

Za produktem „eko” czy „bio” nie zawsze kryje się produkt przyjazny dla środowiska. O tym, czym jest zjawisko zwane „greenwashingiem”, jak je rozpoznać i się go wystrzegać, mówi dr Agata Rudnicka z Uniwersytetu Łódzkiego.

„Moda na bycie eko spowodowała, że część firm chce na tym skorzystać, nie zawsze rzeczywiście dostosowując swoje wyroby do kryteriów, jakim powinny odpowiadać produkty przyjazne środowisku” – zwraca uwagę dr Agata Rudnicka z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego.

 

Czasami firmy, świadomie lub nie, wprowadzają konsumentów w błąd, informując o cechach, mających świadczyć o tym, że ich produkt jest przyjazny dla środowiska, że jest „eko” czy „bio”. Mechanizm ten określany jest słowem „greenwashing”, zaś potocznie mówi się na nie „ekościema” albo „zielone kłamstwo”.

 

„Ekościema” jest bardzo trudnym zagadnieniem dlatego, że konsumentowi trudno niekiedy odróżnić, co jest prawdą, a co firmy koloryzują, nadając kształt zielonego kłamstwa” – podkreśliła ekspertka.

Zapytana o to, na co zwracać uwagę przy codziennych zakupach, zaleca przede wszystkim sprawdzanie składu produktów i tego, czy posiadają one odpowiednie certyfikaty. „Tylko te z certyfikatami i tylko te, gdzie w składzie jest jasno zaznaczone, jaki procent składników pochodzi np. z upraw organicznych albo jaka część danego procesu została zrealizowana z uwzględnieniem kryteriów środowiskowych, mogą być podstawą do zaliczenia danego towaru jako bioproduktu” – zaznaczyła dr Rudnicka.

 

Przypomniała, że na rynku funkcjonuje obecnie wiele certyfikatów wydawanych przez niezależne instytucje. Certyfikaty potwierdzają, że dany wyrób spełnia określone wymagania dotyczące składu albo etapu w procesie wytwarzania. Ekspertka radzi także, by konsumenci zwracali większą uwagę na to, kto kryje się za produktem i jak dana firma komunikuje o swojej strategii działania. Niestety czasem zdarza się, że firmy, korzystając z fali zainteresowania takimi produktami, celowo albo nieświadomie nadużywają w komunikacji odwołania do właściwości prośrodowiskowych. Tym samym wprowadzają klientów w błąd.

 

„Weryfikując producentów można rozpoznać, która firma działa w ramach odpowiedzialności środowiskowej i czy jej produkty spełniają określone wymogi i mogą być nazywane produktami ekologicznymi czy bio. Są też takie firmy, które tego procesu nie przeszły i tutaj ta ekościema może się pojawić najczęściej” – dodała.

 

Przykładem działań sugerujących proekologiczny charakter przedsięwzięcia mogą być np. przemalowywane na zielono fasady firmowych budynków, zielone opakowania produktów czy fałszywe etykiety na opakowaniach, na których umieszczane są grafiki, takie jak np. zielony listek czy ręce trzymające planetę. Mogą one sugerować, że dany wyrób jest przyjazny środowisku czy spełnia wymagania jakiejś organizacji, co nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości. Do takich działań zalicza się też m.in.: ukrywanie informacji o niekorzystnych cechach produktu, brak dowodów na temat tego, że dany produkt posiada cechy przyjazne środowisku czy nieprecyzyjne opisy mogące wprowadzać w błąd.

 

Zdaniem dr Rudnickiej czasami firmy wprowadzają w błąd już na etapie nazewnictwa. Dużym problemem, również na polskim rynku, było wykorzystywanie określenia „eko”, „bio” czy „organic” na produktach tak różnych, jak choćby papier toaletowy, herbaty czy kosmetyki. Jeszcze kilka lat temu problemem było też wykorzystywanie przez wiele firm przedrostka „bio” w nazwie. „Na szczęście te kwestie zostały uregulowane przepisami unijnymi i teraz, żeby móc posługiwać się określeniem bio na wyrobach, czy też wykorzystywać w nazwie firmy, trzeba spełnić określone kryteria” – wyjaśniła.

 

Ponieważ rynek produktów „eko” czy „bio” wciąż się rozwija, na konsumentów czyhają pułapki i haczyki, na które powinni być oni wyczuleni. Jak zauważa dr Rudnicka, coraz więcej konsumentów krytycznie patrzy na to, co kupuje i zwraca uwagę, w jaki sposób jest to wyprodukowane i jak obciąża środowisko. Dlatego wciąż rośnie popyt i podaż produktów ekologicznych, a ich ceny maleją. Rynek produktów „eko” jest też coraz większy i obecnie zamiast poszukiwać np. ekologicznej żywności w specjalistycznych punktach, coraz częściej można ją kupić w sklepach osiedlowych. „W związku z tym, że tych produktów na rynku jest coraz więcej, ich cena zaczyna maleć, dzięki czemu osiągamy efekt skali. Biorąc pod uwagę kilka ostatnich lat, to są takie produkty, których ceny zbliżyły się, a nawet wyrównały z produktami konwencjonalnymi” – zaznaczyła dr Rudnicka. Według niej argument dotyczący wyższych cen produktów „bio” czy „eko” nadal będzie obowiązywał w przypadku bardziej luksusowych czy rzadkich produktów, natomiast w przypadku tych codziennego użytku powoli przestaje już mieć znaczenie.

 

źródło: PAP - Nauka w Polsce

Tagi:
advertisement
advertisement