DT News - Poland - „Albo laser, albo rozwód!”

Search Dental Tribune

„Albo laser, albo rozwód!”

Lek. dent. Bożena Grunwald- Węgorek

czw. 28 maja 2020

ratować

O miłości do lasera, początkach pracy, uwielbieniu nowości, ale także obawach rozmawiamy z lek. dent. Bożena Grunwald-Węgorek, specjalistką stomatologii dziecięcej, chirurgii stomatologicznej i protetyki.

Co spowodowało, że zainteresowała się Pani kwestią laseroterapii w stomatologii? 

Bardzo lubię nowości! Kiedyś, na targach CEDE w Łodzi, zobaczyłam laser CO2 i pokazowe zabiegi na świńskich łbach. Nie wyglądało ani nie pachniało to dobrze… Długo, nie tylko w naszej branży, krążyła opinia, że lasery w stomatologii się nie sprawdziły i nie sprawdzą, że laser CO2 znajdzie zastosowanie tylko w medycynie estetycznej. Wtedy chyba w to uwierzyłam i przestałam zaprzątać obie myśli laserami. Później, w 2014 r., chciałam kupić nóż chirurgiczny, ale po przemyśleniach i poznaniu opinii na ten temat, ostatecznie kupiłam laser diodowy Picasso. 

To znaczy, że jest Pani świadomym użytkownikiem – potrzeba rozpoczęcia pracy z nową technologią kiełkowała, aby ostatecznie zmaterializować się w postaci narzędzia do zaspokojenia tych potrzeb? 

Tak, przede wszystkim potrzebowałam przewidywalnego narzędzia do podcinania wędzidełek, do innych prostych zabiegów chirurgicznych. Kupiłam pierwszy laser diodowy, potem na jednej z konferencji zobaczyłam inne lasery. Wtedy też poznałam p. Mariusza Wrzoska, który opowiedział mi o innych laserach, zaproponował prezentację w moim gabinecie. Byłam przekonana, że pokaże mi coś, czego nie znam, tymczasem przyjechał z laserem diodowym… Dopiero później zobaczyłam laser Fotony LightWalker, co zbiegło się w czasie z dobrą, zakupową ofertą promocyjną ze strony firmy. Nadal się wahałam, ale pojawił się nowy motywator w postaci lepszej ceny. A wahałam się, bo nie chciałam kupić „kota w worku” i przy niemałym wydatku musiałam mieć pewność, że będę z tego urządzenia korzystać. Pojechałam też do dr. Piotra Roszkiewicza do podwarszawskich Lasek, który dokładnie wytłumaczył mi zasadę działania tego lasera, korzyści i możliwości, jakie oferuje. Oczywiście, zaczęło się od fizyki…

Czy ta fizyka, która jest niezbędna do zrozumienia zasad pracy z laserem, może lekarza dentystę zniechęcić do zakupu urządzenia? 

Absolutnie nie! To nie jest fizyka kwantowa. Poznanie tych podstaw jest niezbędne, a lekarze dentyści uczą się przecież na studiach podstaw fizyki. Bezwzględnie należy zacząć od teorii. Dr Roszkiewicz bardzo mnie zachęcił do zakupu, jednak rodzina była na początku bardzo sceptyczna, ponieważ zakup miał być sfinansowany z własnych środków. Rozmawiałam z mężem i podczas jednej z takich rozmów po prostu powiedziałam: „Albo laser, albo rozwód!”. No i został kupiony laser… Z racji dużej promocji cenowej, zdecydowałam się na zakup najwyższego modelu ze wszystkimi dodatkami. Mam wszystkie końcówki endodontyczne, do leczenia chrapania, końcówki dermatologiczne, a nawet końcówkę ginekologiczną. 

Pamięta Pani dzień, w którym laser został przywieziony do gabinetu? 

Byłam przerażona! Niby teoretycznie wiedziałam wystarczająco na początek, ale zaczęłam się zastanawiać, co ja najlepszego zrobiłam… Tyle nauki od początku! Poszłam do sklepu mięsnego i kupiłam łeb świński. Zaczęłam ćwiczyć, sprawdzać parametry – każdy po kolei, jeden po drugim… Następnie zaczęłam od prostych ubytków przyszyjkowych, klinowych, modyfikacji powierzchni. Potem był kongres laserowy w Krakowie, tam otrzymałam bardzo dużo wiedzy. Zaczynałam od prostych rzeczy, np. od wybielania zębów. Potem zaczęłam sprawdzać jak działa końcówka H02 przy prostych ubytkach. Zaczęłam podcinać wędzidełka, choć nie jestem chirurgiem, mam specjalizację z protetyki. I tak, krok po kroku, zaczęłam wykonywać coraz bardziej zaawansowane zabiegi. A później wciągnęła mnie medycyna estetyczna, która chyba podoba mi się najbardziej.

Jakie procedury, kiedyś niewyobrażalne, stosuje Pani obecnie w codziennej praktyce? 

Największe jest chyba moje zafascynowanie medycyną estetyczną. Zaczęłam usuwać brodawki łojotokowe, włókniaki, plamy i przebarwienia, ksantelazmy. Mam stałych pacjentów, którzy przychodzą na zabiegi Fotona 4D, peeling laserowy, fotoodmładzanie, zabieg smooth, resurfacing, endolifting. 

Czyli wykorzystuje Pani większość możliwości, jakie ten laser daje? 

Pracuję ponad 30 lat. Powtarzalność w stomatologii zaczęła być monotonna, stąd moje zainteresowanie kosmetyką i medycyną estetyczną. Uwielbiam upiększać ludzi, nawet prostymi sposobami. Zamykanie diastem, licówki, wydłużanie koron. Poza tym, jestem protetykiem i musiałem się nauczyć re-endo, bo wszyscy, którzy mieli leczone zęby endometazonem, przychodzili z tymi zniszczonymi zębami i oczekiwali protetyki stałej. Musiałam się nauczyć endodoncji, aby często przygotować ząb pod protetykę.

Można powiedzieć, że laser otworzył Pani nowe możliwości i wzbudził ponownie chęci do pracy? 

Trochę byłam znudzona, bo człowiek robi ciągle to samo, a laser dał mi energię życiową i zawodową. Uczę się nieustannie, jeżdżę na kongresy medycyny estetycznej, wykonuję i wolumetrię, i mezoterapię. Chociaż jestem lekarzem dentystą, to zdecydowanie nie zakwalifikowałabym lasera jako urządzenia wyłącznie do stomatologii. Uważam, że stomatologia ściśle łączy się z medycyną estetyczną. Wykraczając poza stomatologię laserową, zainwestowałam także w wirówkę do ePRF, dzięki czemu wykonuję zabiegi mezoterapii, leczenia ran, ale wykorzystuję ją też w chirurgii do wykonywania membran, korków, steaky bone. 

Chciałabym zaznaczyć, że niemal od początku pracuję w gabinecie w Otwocku. Mam bardzo szerokie spektrum pacjentów z różnymi potrzebami, a jednocześnie w okolicy nie ma wielu specjalistów z różnych dziedzin. Musiałam więc nauczyć się wszystkiego. Postrzegam to w dobrym znaczeniu, bo jestem ambitna i równam do góry, a nie do dołu. 

A da się to pogodzić i być dobrym we wszystkim? 

Pracuję już wiele lat, cały czas korzystam z kursów, szkoleń i wszelkich form dokształcania i poszerzania wiedzy i doświadczenia. A że jestem pracowita i chętna do nauki, to przychodziło mi z łatwością. Po prostu uwielbiam się rozwijać i uczyć czegoś nowego! 

Wracając na chwilę do endodoncji, znam opinie, że laser jest przerostem formy nad treścią w tej dziedzinie. Co Pani na to?

Szczerze mówiąc, nie wiem, z czego wynika taka opinia. Myślę, że w dużej mierze z niewiedzy i braku obiektywizmu. Nie umiem tego inaczej wytłumaczyć. Fala uderzeniowa lasera w sposób nieporównywalny z innymi narzędziami udrażnia kanały, oczyszcza je. 

Myślę, ze uczelnie powinny kupować lasery i na nich powinni się uczyć studenci. Chodzi o to, aby wszyscy wiedzieli, że istnieją takie technologie, jak działają, jak są nieocenione w praktyce. Student z uczelni nie wynosi takich wiadomości. Edukowany jest przez kadrę, która dysponuję często wiedzą sprzed kilku dekad, bazując na laserach CO2, ewentualnie diodowych, o znacznie mniejszym zakresie możliwości. Najlepszym przykładem jest mój syn, który odbywa obecnie specjalizację z chirurgii i jest dość sceptyczny do lasera twierdząc, że to technologia zbyt kosztowna do użytku powszechnego. 

To nie jest z mojej strony krytyka, tylko żal i niesmak. Pracując codziennie laserem, nie mogę pojąć tego oporu i błędnego przeświadczenia o znikomej użyteczności laserów. 

Czy zakup lasera miał przełożenie na ceny zabiegów oferowanych w Pani gabinecie? 

Trochę tak, trochę nie. Nie rozróżniam w cenniku tych procedur, w których używam lasera. Cennik zmienił się minimalnie, ale na ostateczne ceny i ich zmiany wpływa wiele czynników.

A może się Pani podzielić jakimś zaskakującym doświadczeniem i opowiedzieć o sytuacji, która byłaby bez lasera niemożliwa? 

Dzwoni pacjent, chcąc odwołać wizytę ze względu na opryszczkę. A ja mu mówię, że koniecznie musi przyjść. Likwidacja opryszczki laserem trwa kilka chwil, pacjent przestaje odczuwać ból, a ja dalej pracuję już na normalnej wizycie. Najczęściej po zabiegu laserowym opryszka nie powraca. 

Pamiętam też pacjenta, który miał 8-9 razy zakładane opatrunki do kanałów i ciągle pojawiały się obrzęki i opuchlizna. Trafił do mnie. Wystarczyło, że przy pomocy lasera zrobiłam płukanie i dezynfekcję, założyłam opatrunek, nie zamykałam od razu, żeby zobaczyć jak się zachowuje ząb. Nic się nie działo i przed wypełnieniem jeszcze raz powtórzyłam ten sam zabieg. Pacjent do dziś chodzi przez powikłań. 

A to nie jest tak, że właśnie takie sytuacje są najlepsza reklamą? Że zadowolony pacjent przyprowadzi rodzinę, będzie rekomendował gabinet znajomym? 

Bardziej wierzę w marketing szeptany niż jakikolwiek inny. Chociaż zainwestowałam w reklamę w internecie, to niestety, ku mojemu zdziwieniu, wszyscy pacjenci są z polecenia. 

A dlaczego, Pani zdaniem, stomatologia laserowa jest w Polsce tak mało popularna mimo, że coraz więcej się o niej mówi? Z czego wynikają te obawy i ten opór? 

Nie tylko lekarze dentyści mają opór. Wbrew pozorom, nie ma za dużo ogólnodostępnej wiedzy o laserach, a ludzie nie chcą się dokształcać. Może też złą renomę zrobiły lasery CO2, które przegrzewały miazgę. Myślę, że duża rola w tej niechęci wynika z edukacji, a właściwie jej braku. A ja uwielbiam zmianę i wychodzenie ze strefy komfortu, aby poznać coś nowego. Po prostu, gdy człowiek się uczy, to się nie starzeje! Nieustanna stymulacja mózgu, aby poznawać nowe rzeczy jest bezcenna. Ostatnio dowiedziałam się, że np. w Danii na uczelni w ogóle nie robi się wycisków. Żadnych. Wszystko jest skanowane, a modele są drukowane. Daleko nam w Polsce jeszcze do takich uczelni…

Laser jest dla osób lubiących się uczyć. Wiele osób kupiło laser i na tym koniec. Nie jest używany, bo właścicielowi nie chce się zgłębiać wiedzy. Wychodzi na to, że to zakup wyłącznie dla prestiżu. To chyba gorsze niż jego brak. Wtedy właśnie rodzą się mity, że coś nie działa i jest mało przydatne. 

Czy zakup lasera można w ogóle rozpatrywać w kategorii zwrotu inwestycji?

Kiedyś na targach rozmawiałam ze znajomym lekarzem dentystą, który zapytał mnie, czy zakup lasera mi się zwrócił. Ja tak do tego nie podchodzę. Oczywiście, patrząc tylko przez pryzmat zastąpienia znanych procedur stomatologicznych procedurami z wykorzystaniem lasera, można pokusić się o takie stwierdzenie. Pomijam też oczywiste dobrodziejstwa związane z bezkrwawymi zabiegami, terapiami odkażającymi, dzięki czemu unikamy antybiotykoterapii. Mam na myśli rozszerzenie pola różnorodnych zabiegów o zabiegi z medycyny estetycznej, a nawet dermatologii – oczywiście, po konsultacjach dermatologicznych. 

Czy żałuje Pani decyzji o zakupie lasera? 

Oczywiście, że nie! Pacjenci są zdziwieni, że w takim małym gabinecie jest taki sprzęt. Zamiast kupować kolejne mieszkanie albo samochód, ja kupiłam sobie laser. I nie żałuję. 

Rozmawiał: Grzegorz Rosiak

To post a reply please login or register
advertisement
advertisement